Ponieważ mój tata nie miał czasu, więc nie mogłem pisać nowych wiadomości. Samemu pisanie mi jeszcze nie wychodzi, więc jestem zdany na tatę. Najważniejsza rzecz, leciałem samolotem :) byliśmy u wujka Rafała i cioci Eli w Irlandii. To jest daleko i na wyspie więc można dostać się tylko samolotem. To taki samochód który ma skrzydła i lata w powietrzu. Pani powiedziała, że to najbezpieczniejszy środek lokomocji, ale jak po raz setny otworzyłem klapkę okna, to powiedziała, żebym przestał bo popsuję. Coś mi tu nie grało i zacząłem marudzić. Sam start był fajny, wcisnęło mnie w tatę, bo trzymał mnie na kolanach i zatkały mi się uszy. Potem zrobiło się na zewnątrz jasno bo lecieliśmy ponad chmurami. Szkoda, że nie mogłem dotknąć chmurki, bo z ziemi wyglądają bardzo apetycznie. Całą noc mnie budzono i nad ranem wylądowaliśmy i wujek Rafał zawiózł nas do domu. On jest trochę dziwny tej wujek Rafał, jeździ drugą stroną ulicy. Nie wtrącałem się, bo nie chcę się wymądrzać. Zresztą inni kierowcy znają wujka Rafała bo też jeździli tak jak on, żeby mu nie przeszkadzać. Tyle na dzisiaj, resztę opiszę później.